Jezcze tylko kilka dni do upragnionych przez wszystkich świąt Bożego Narodzenia. Szykowanie świątecznych potraw to w USA rytuał na który, podobnie jak w Polsce większość oczekuje z utęsknieniem. Z jeszcze większym utęsknieniem każdy wyczekuje na ich spożycie.
Amerykanie świętują przez jeden tylko dzień, 25 grudnia. Główny posiłek to obiad. Potrawy są stosunkowo podobne do tych, które spożywa się w Święto Dziękczynnienia. Często przygotowuje się indyka lub piecze peklowaną na słodko szynkę lub schab. Popularny (choć drogi) jest prime rib roast (jedyna w swoim rodzaju pieczeń wołowa z części żebrowej, moja ulubiona zresztą), do której zawsze podaje się chrzan. Zamożniejsi mogą sobie pozwolić na bardziej wykwintne przysmaki, jak na przykład homary albo Fillet Mignon roast, czyli pieczeń z polędwicy wołowej. Oczywiście tradycją są ziemniaki, najczęściej tłuczone pure i suto zaprawione masłem. Polewane przepysznym sosem z brytwanny od pieczeni, zwanym Au Jus. W wielu domach spotkałam się z ziemniakami w formie zapiekanki Scalloped Potato Gratin. Królują również najprzeróżniejsze potrawy zapiekane, tzw. casserole, które są kombinacją wszelakich warzyw, makaronów lub ziaren. Najpopularniejsze warzywa na przystawki to zielona fasolka, brukselka i brokuły. Oczywiście każde domostwo ma swoje ulubione i charakterystyczne tylko dla siebie potrawy.
Taka jest tradycja, ale wraz z rewolucją kulinarną przechodzi ona trasformację. Młode pokolenie eksperymentuje z zupelnie nietradycyjnymi składnikami. Amerykańska kuchnia charakteryzuje się silnym regionalizmem i wiele składników używa się tylko lokalnie. Bożonarodzeniowy obiad w progresywnej rodzinie w Kalifornii będzie na pewno w 100% różnił się od śwątecznego obiadu mechanika samochodowego z Illinois. Tak czy inaczej, dokładnie tak samo jak i w Polsce, dla każdego świętującego jest to okazja do wielkiej „wyżerki”. Cokolwiek ona oznacza.
Jako rezydent Kalifornii chciałam Wam dziś przypomnieć przepis na bardzo tradycyjny, amerykański świąteczny sos. Ale w nieco lżejszej, kalifornijskiej odsłonie. Nadaje się świetnie nie tylko do każdego rodzaju mięs, ale także jako dodatek do ciast, deserów i czego tylko zapragniecie. Możecie też zapakować sos w ładny słoczek i dać go cioci lub babci w prezencie świątecznym.
Wesołych Świąt i nie przejedzcie się!
Sos żurawinowo-pomarańczowy
Składniki (dwie szklanki sosu):
- 3/4 szklanki brązowego cukru (może być biały)
- 1/3 szklanki wody
- 2/3 szklanki soku ze świeżej pomarańczy (lub kupionego)
- 4 szklanki świeżej lub mrożonej żurawiny
- 1 czubata łyżka świeżej, drobno zmielonej skórki pomarańczowej
- Zebrać razem wszystkie składniki.
- Wymyć żurawinę w zimnej wodzie.
- W rondlu zagotować wodę z sokiem pomarańczowym, dodać cukier i gotować dopóki się nie roztopi.
- Dodać żurawinę i skórkę pomarańczową do rondla z wrzącą cieczą, po kilku minutach wrzenia zredukować temperaturę gotować na średnim ogniu do czasu kiedy żurawina zacznie „pękać”, od czasu do czasu dobrze przemieszać (jeśli uznacie, że sos jest za słodki, można go nieco zakwasić sokiem z cytryny lub lemonki).
- Zdjąć rondel z ognia i ostudzić w temperaturze pokojowej, następnie wstawić do lodówki i ochłodzić.
- Sos można podawać zimny i ciepły.
KLIKNIJ:
mmm… pysznie wygladaja! Dziekuje za udzial w akcji))